piątek, 16 sierpnia 2013

Na jakie życie zasługują psy?

Zastanawiając się nad życiem czworonogów na całym świecie, obserwując ich zachowania w moim otoczeniu, porównując przebywanie na wsi i w mieście, słuchając opinii osób [które nie dotknęły nigdy kwestii psychologicznej] oraz wreszcie zagłębiając się w artykuły i książki jak powinno się wychowywać prawidłowo psy zacząłem myśleć i patrzeć na to krytycznie. Wiesz, że doświadczenie jest nikłe i bardzo krzywdzące naszych przyjaciół od serca? Czemu je ludzie tak krzywdzą? Dlaczego nie zauważają w nim zwierzęcia, a traktują je bardziej jak dzikie, obrończe bestie lub jak zwykłych ludzi? Wszystko to prowadzi do unieszczęśliwiania, które kiedyś będzie musiał pies rozładować np. agresją, co prowadzi do pogryzień i wydawania bardzo niepoprawnych poglądów przez moherowe berety. Człowiek zachwiał równowagę naturalną i powinien się tego najbardziej na świecie wstydzić. 


Życie na wsi

Jak wygląda życie na wsi? Właściciele mają duże podwórka, często z dziurami w płotach wypuszczają swoich "obrońców", aby te musiały głośno szczekać na ludzi i dzieci, nie pozwalając wpuścić listonosza [który i tak ma mocne obawy]. Zapominają, że biegają na drodze i ludzie wracając z pracy nawet piechotą mogą się natknąć na niemiłą niespodziankę. Bywają dość strachliwe, ale i potrafią pokazać swoje nieprawdopodobne oblicze. Dają im jedzenie, bo to się nazywa prawidłowe dbanie o jego byt na ziemi. Wcale nie prawda! Poświęcają czas, a wcale go nie poświęcają [byle, żeby dać!] na dawanie jak najgorszej jakości jedzenia (chleba rozmoczonego w wodzie z resztkami jedzenia). To wypełnia żołądek, ale nie daje witamin, żadnych składników kluczowych i potrzebnych do niezbędnego rozwoju psa (rozwija się on przez całe swoje życie, aż do późnej starości). Można przecież dać karmę bytową albo solidne mięsko. NIE! Szkoda pieniędzy. Nie mówię tutaj o złym traktowaniu, broń boże, przecież to jest normalne. Czy aby na pewno? Czy pies zdany na siebie, z zerowym wkładem właściciela jest szczęśliwy? Dlaczego na mojego psa rzucają się inne psy?

Życie w mieście

Tutaj sytuacja wygląda inaczej. Są niewielkie, ciasne mieszkania. Pani, budząc się ładnego, jesiennego poranka, głaszcze po pluszowej główce rottweilerka, Pimpka, który sobie spał pomiędzy jej nogami i ogrzewał przez całą noc. Ubierając się w strój do joggingu i biorąc smycz w ręku wychodzi ze swoim przyjacielem pobiegać. Cały czas pilnuje jej kroku, co chwila patrzy głęboko w oczy, a przy okazji rozprostowywuje kości i męczy się, co pozwala mu rozładowywać napięcie i potem spokojnie odpoczywać w swoim domu.
W drodze powrotnej spotyka więcej ludzi spieszących się do pracy. Trzyma od nich dystans, ale nie boi się ich. Spotyka także inne pieski sąsiadów - mniejsze, grubsze, starsze i składa jak najserdeczniejsze powitanie, a nie rzuca się na nich, jakby byli wrogami. Bezstresowo, ani razu nie użyła smyczy, Pani wreszcie wraca do domu, aby zająć się przygotowywaniami do pracy. Przez tą całą godzinę Pimpek spokojnie czekał i spał. Nadeszła pora posiłku. Dostał najlepszą karmę i idzie odpocząć wreszcie na swojej mini leżance.
Rozumie to, że Pani musi wyjść do pracy - w domu mimo wszystko pozostaje cisza i porządek.
Powrót Pani oznacza lekkie machnięcie ogonkiem, a nie skakanie powyżej oczu. Za swoją cierpliwość Pimpek zostaje nagrodzony szybkim wyjściem do psiego parku. Jest szczęśliwy, bo ktoś nim się zajmuje, niekoniecznie bez przerwy, ale przynajmniej Pani znajduje dla niego godzinę czasu, co jest cenna. Na wsi nikt nie znajduje dla psa czasu, który ciągle sfrustrowany ujada na łańcuchu, albo w klatce mniejszej od niego.

Przekonania ludzi

- nie dotykaj go!
- nie baw się z nim!
- nie zapoznawaj z obcymi ludźmi!
- ma szczekać!
- zaraz zleję, że uciekł za podwórko!
- ugryź, ugryź, ugryź!
- niech będzie na łańcuchu, to lepiej będzie bronił podwórka
- podawajmy mu jedzenie na widłach, aby był groźniejszy
- ten pies się nie nadaje do bronienia, trzeba będzie go porzucić

Czy zastanawiali się oni, co wtedy, gdy na posesję wejdzie małe dziecko, nie wiedząc, że jest tam tyran? A co jeśli skoczy, wygryzie dziecku brzuch, szyję, nogi, ponieważ będzie głodny? Wiem, że to jest okrutne, ale jak bardziej okrutni są ludzie. Pies żyje chwilą, jedynie instynkt, kierujący jego zachowaniami jest albo dobrze albo źle prowadzony we współczesnym świecie. Psa się da jeszcze wyleczyć, wyrehabilitować, człowieka już nie.

Moim idolem jest Cesar Millan. Ma mnóstwo psów, wszystkie są zrównoważone. Zaleca on swoim właścicielom ruch, co jest dla psów najlepsze. Nie zrobi tego pies sam, potrzebny mu jest właściciel, przywódca stada, za którym będzie podążał i odbierał prawdziwe wzorce wychowawcze.


Jestem zadowolony ze swoich psów, zrobiłem wszystko, aby je wychować odpowiednio. Są spokojne, ułożone, chętnie się słuchają i nigdy nie było z nimi problemu. Kocham je, są dla mnie wszystkim i nie rozumiem innego traktowania. Zawsze znajdę godzinę czasu, aby mogły się wyszaleć ze mną. Nie rozumiem jak można sprawić sobie zwierzątko, a potem się nim nie zajmować. Trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność. Wszystkie nagromadzone dysfunkcje zostały stworzone przez człowieka. Nawet lekka doza zaniedbania odbija się na ich zachowaniu.
Uczyńmy życie lepszym. Zamiast chwalić mojego psa, weź swojego z klatki i osiągnij to samo, co ja. Nie będzie łatwo.


























A Ty co o tym myślisz? Daj odpowiedź w komentarzu.
xoxo.

1 komentarz:

Dzięki za komentarz! Zostaw linka do Twojego bloga, chętnie zajrzę i będę obserwował :)
xoxo.